niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 2

Diego

Nie rozumiem czego Martina znów mnie odrzuciła, zmieniłem się. Nie jestem tym samym nie odpowiedzialnym chłopcem, którego tu zostawiła. Czemu nie potrafi rozumieć mojej miłości, czemu jej nie odwzajemnia? 
Szedłem za nimi z tyłu.. wszyscy z nią rozmawiali i wypytywali jak było. Chciałbym się w niej nie zakochać. Jest tyle dziewczyn.. 
-Diego wchodzisz czy będziesz tak stał? - spytała blondynka. Wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi. Usiadłem na jednym z foteli i udawałem że słucham o czym mówią. 
-Trzeba będzie Ci dużo pokazać, nie wyobrażasz sobie jak mogła się zmienić tak okolica. 
-Wierzę że się zmieniła. Ale jak już będziecie robić tą wycieczkę to zabierzemy ze sobą mojego kuzyna, okej? 
-Tego Ruggero? - spytała Mechi.
-Tak, przyjechał ze mną i teraz siedzi w domu, rozmawiał z mamą na skype. Później wam go przedstawię. 
Przyglądałem się każdemu milimetrowi jej twarzy.. była taka idealna. 
-Ej .. - szturchnął mnie Jorge. - weź się tak na nią nie gap bo to głupio wygląda. - wyszeptał mi. Szybko odwróciłem wzrok.

           

  Martina

Rozmawialiśmy o wszystkim, bardzo mi brakowało takich bezsensownych rozmów z nimi. Niby jestem młodsza, ale oni nie zwracają na to uwagi, są niesamowici! Tylko Diego jest smutny.. ale czy to moja wina że go nie kocham, że jest tylko moim przyjacielem i nic więcej. Zaczął dzwonić mój telefon, nie patrząc kto dzwoni, szybko odebrałam.

-Halo?
-Cześć Tini, skończyłem już rozmawiać, gdzie możemy się spotkać?
-Poczekaj przed domem, my po Ciebie przyjdziemy, bo jeszcze się zgubisz.
-My? 
-Taak. Spotkałam moich przyjaciół, poznasz ich zaraz. 
-Okej, to szybko bo chce zobaczyć jak to powiedziałaś 'Cudowne Buenos Aires' 
-Za dziesięć minut jesteśmy. 
-Czekam! 
-Kto dzwonił? - spytała od razu Mechi. 
-Ruggero, czeka na nas. 
-Ale gdzie czeka? - spytał jak zawsze nic nie rozumiejący Facu. 
-Przed moim domem, idziecie ze mną? 
-Jasne! - odpowiedzieli razem. Opuściliśmy wszyscy dom Mechi i skierowaliśmy się w stronę mojego. Droga była miła i wesoła, cały czas się śmialiśmy, dzięki czemu dość szybko zleciał czas. 
-Ale masz chatę!
-Tatuś się postarał. - zażartowałam.
-I mieszkacie tu tylko oboje? - zachwycał się Jorge.
-Tak, a co chcesz się wprowadzić? 
-Chętnie. - poruszał śmiesznie brwiami. 
-Tini! - krzyknął Ruggero wychodząc z domu. Podszedł i od tak mnie przytulił. 
-Coś się stało? - spytałam zdziwiona. 
-Nie, to już nie mogę przytulić kuzynki?
-Nie możesz. - pokazałam mu język. Ruggero zaczął mnie łaskotać. -Dość... Rugg.. prosze.. - mówiłam przez śmiech. 
-Mkhm. - zwróciła nam uwagę Mechi. Szybko uciekłam od Ruggero i stanęłam obok Jorge. Zmęczona oparłam się na jego ramieniu. 
-Ruggero to są moi przyjaciele, Mechi, Lodo, Cande, Diego, Facu i Jorge. Przyjaciele to jest Ruggero mój kuzyn.
-Miło mi was poznać. - uścisnął rękę z chłopakami. 
-To co z tą wycieczką? - zwróciłam się do Mechi. 
-Właśnie ją zaczynamy! - krzyknął Jorge i gdzieś pobiegł. Wszyscy ruszyliśmy za nim. Biegliśmy dość długo, wszyscy się gdzieś pogubili, z daleka dostrzegłam Jorge. Podeszłam do niego po cichu od tyłu. 
-Przed kim się chowasz. - wyszeptałam mu do ucha.
-Przed przyjaciółmi. - odwrócił się w moją stronę zdyszany. -A! Martin! 
-Mam Cię! - złapała go za koszulę i przyciągnęłam do siebie. Jorge zaczął się śmiać. -Z czego się śmiejesz? - spytałam zdziwiona. 
-Nie przewidziałaś jednej rzeczy, jestem od Ciebie wyższy, silniejszy i mądrzejszy. - złapał mnie w pasie i zarzucił mną jak torbą. 
-Jorge puszczaj! - zaczęłam krzyczeć i machać nogami. 
-Nie ma mowy. - zaczął znów biec, myślałam że tam umrę, co chwilę sie o coś potykał. 
-Puść mnie łajzo bo zaraz mi się coś stanie. 
-Oj nie ładnie,  za łajzę będzie kara. - wyszczerzył się do mnie i zaczął się kręcić wkoło. -Patrz bez trzymanki! - krzyknął szczęśliwy i mnie puścił. Złapałam się go mocniej żeby nie spaść. -Wiesz.. puszczę Cię, ale... 
-Ale? 
-Musisz coś zrobić. 
-Co? - przewróciłam oczami. 
-Buziaka w policzek. - wskazał palcem na swój policzek i trochę mnie opuścił. 
-Ale jak mam to zrobić, przecież mnie trzymasz! - Jorge mnie puścił, ale dalej trzymał moją dłoń.
-Teraz buziak. - znów wskazał na swój policzek. Zbliżyłam się do niego i już miałam całować jego policzek, gdy poczułam że puścił moją dłoń. 
-Frajer. - szepnęłam mu do ucha i uciekłam. 
-Tini! - zaczął za mną krzyczeć. Biegłam uliczkami Buenos Aires, mieli rację sporo się tu zmieniło. Weszłam do jakiejś uliczki, z myślą znalezienia przejścia. Niestety uliczka była ślepa. Już miałam się odwracać gdy ktoś przycisnął mnie do ściany. Spojrzałam na jego twarz uśmiechał się do mnie. 
-Teraz nie uciekniesz. - wysapał zdyszany. Było słychać tylko nasze nierówne i głośne oddechy. 
-I co teraz zrobisz? - spojrzałam mu w oczy i lekko się zbliżyłam. 
-A co być chciała żebym zrobił? - Tym razem Jorge zbliżył się do mnie. Dzieliły nas milimetry, wystarczyło żeby ktoś z nas delikatnie się poruszył a nasze usta połączyły by się. 
-O tu jesteście! - krzyknął ktoś. Gwałtownie od siebie odskoczyliśmy. -Co wy robiliście?
-Rozmawialiśmy sobie. - uśmiechnął się do mnie Jorge. Ta chwila była niesamowita, jestem zła że nam przerwali, jeszcze nigdy nie byłam tak blisko Jorge... o czym ja mówię to była chwila zagubienia, czy coś. 
Ja i Jorge? Phi. To by się nigdy nie udało. 
-Pss.. Tini. - szturchnęła mnie Mechi. Spojrzałam w jej strone. -Co to była za akcja z Jorge? Całowaliście się?
-Co? My po prostu bawiliśmy się w berka.. - wymyśliłam na poczekaniu. 
-Chyba raczej w doktora. - puściła mi oczko. 
-Proszę Cię, ja i Jorge? To by nie miało najmniejszego sensu. 

8 komentarzy:

  1. Świetne, szkoda że nie było pocałunku, to było sweetaśnee <3
    Oby tak dalej!
    PS. Świetny blog! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog Jortini a już myślałam że sie pocałują ;)
    Świetnie piszecie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Przepraszamy że długo nie było rozdziału ale przez najbliższy czas jeszcze się nie pojawi :(
      //ZuZ♥

      Usuń
    2. Spokojnie, rozdział będzie za 15 minut. ;)

      Usuń

Obserwatorzy

Chat~!~

http://i60.tinypic.com/wbxe05.jpg