Martina
Nie mogę spać, cały czas myślę o Jorge i naszym pół pocałunku, jakbyśmy się pocałowali, byłoby.. ahh.
Wszystko przerwali.. może tak miało być? Nie myśl tak, muszę pogadać z Jorge. Podoba mi się, tylko przecież on może mieć dziewczynę, taki przystojny chłopak nie miałby nikogo? Przymknęłam oczy i po raz kolejny próbowałam zasnąć.. na marne, nie zasnę. Nie mogę, nie potrafię. Tini musisz spać, bo będziesz chodziła zaspana, będziesz miała worki pod oczami, będziesz brzydka, wtedy na pewno Cię już nie zechcę.
Spróbowałam jeszcze raz, odwróciłam się na bok i przymknęłam oczy, z każdą chwilą było coraz lepiej, aż wreszcie zasnęłam.
Obudził mnie czyjś krzyk, szybko zbiegłam na dół i zobaczyłam Federico stojącego na stole.
-Co się stało? - spytałam przestraszona.
-Pająk tam jest! - krzyknął przerażony. Zaczęłam się głośno śmiać, dorosły facet, a boi się pająka?
-Uważaj bo mały pajączek Cię zabiję! - krzyknęłam na niego. Poszłam do kuchni po szufelkę i szczotkę, zmiotłam pająka i wyrzuciłam przez okno.
-Już? - spytał po woli schodząc ze schodów.
-Tak.. - pociągnęłam go za rękę i poleciał na podłogę.
-Au.. - zajęczał.
-Wstawaj! - krzyknęłam na niego. - Idziemy do Mechi! - krzyknęłam i poszłam na górę się ogarnąć. Wzięłam z szafy ubrania i poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, zrobiłam makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół, Federico siedział na sofie i czekał.
-Już idziemy? - spytał patrząc na mnie.
-Tak, chodź. - opuściłam dom, Federico za mną, zamykając go.
-Tak właściwie to po co tam idziemy?
-Na śniadanie grupowe, na które nas zaprosiła.
-Ale przecież jest po 11, o tej porze śniadanie?
-Mamy tam być na 12, tak śniadanie.
-Dziwne ten kraj.. czemu nie porozmawiasz ze mną po włosku?
-Bo musisz się uczyć hiszpańskiego.
-Ale Ty też jesteś włoszką, dla Ciebie też będzie dobrze. Kiedy ostatnio byłaś w sowim kraju?
-Yyy.. sześć lat temu.. - odpowiedziałam cicho.
-Ile?
-6 lat. - powiedziałam trochę głośniej.
-O nie! Na święta jedziemy do Mediolanu i nie ma żadnego ale!
-Po co? Ja nie mam tam po co wracać..
-Nie mów tak, oni się martwią, gdy dowiedzieli się że mam z tobą kontakt chcieli do Ciebie lecieć, zobaczyć Cię przynajmniej.
-Nie Fede.. święta spędzę jak zawsze, w domu przed telewizorem.
-Spędzimy je razem. - uśmiechnął się do mnie i objął ramieniem.
Byliśmy już pod domem Mechi, weszliśmy do środka bez pukania, a co tam.
Mechi siedziała na kanapie z Jorge.
-O jesteście! - krzyknęła na nas.
-A gdzie reszta? - spytałam.
-W kuchni, przygotowują wszystko.
-To nie będziemy im przeszkadzać. - odpowiedziałam za mnie i Ruggero. Usiedliśmy obok nich na sofie. Oglądaliśmy jakiś nudny film, nawet nie wiem o czym był, bo jak chciałam zapytać, co chwilę mnie uciszali.
-Mam was dość! - prychnęłam i poszłam do kuchni, akurat wszystko zanosili do jadalni, to dobrze bo jestem strasznie głodna. Usiadłam pierwsza przy stole, po chwili dosiadł się do mnie Jorge.
-Ale jestem głodny! - odezwał się nieco głośniej. Zaczął nakładać sobie wszystkiego po trochu, przyglądałam mu się zdziwiona. Obok mnie usiadł Facu i Alba, czy oni są razem? Musze o to wypytać Mechi, ale chyba nie, przecież zauważyłabym coś wczoraj. Jednak widać że podoba się Facundo.
Cały czas śmialiśmy się, żartowliśmy. Żałuję jeszcze bardziej tego że musiałam wyjechać, straciłam takich cudownych ludzi.. momentalnie łzy popłynęły mi z oczu.
-Wszystko w porządku? - spytał Ruggero cicho.
-Ym tak. - odparłam tylko uśmiechając się do niego.
-Co powiecie na wypad na plażę? - zaproponował Jorge.
-Oooo! - krzyknęli chłopaki. Czyli idziemy na plaże.
Po zjedzeniu śniadania wszyscy rozeszli się do swoich domów aby przygotować się do wyjścia na plażę. Mamy spotkać się pod moim domem za 20 minut. Wleciałam do domu jak torpeda, zaczęła biegać szukać swojego bikini, stroju na przebranie, torby, ręcznika.
Gdy zeszłam na dół, po dość ciężkich zajęciach Rugg czekał już na mnie gotowy.
-Wreszcie. - westchnął.
-Jestem kobietą, potrzebuję czasu. - odwróciłam się na pięcie i wyszłam z domu. Usiadłam na huśtawce obok i czekałam na wszystkich. Gdy Ruggero pojawił się obok, wszyscy akurat przyszli. \\
Pierwsza ważna sprawa, przepraszam że nie było rozdziału, miałam zawalony tydzień i lekkie problemy.
Ale teraz jest ok, nastepny.. hm. Jutro? Mam ochotę pisać to opowiadanie i teraz wypad na plaże i ogólnie mam już w głowię pomysł na jakieś 3 rozdziały. Tylko muszę je gdzieś zapisac, żebym nie zapomniaa.
Jeśli czytasz, skomentuj. ;)
-Uważaj bo mały pajączek Cię zabiję! - krzyknęłam na niego. Poszłam do kuchni po szufelkę i szczotkę, zmiotłam pająka i wyrzuciłam przez okno.
-Już? - spytał po woli schodząc ze schodów.
-Tak.. - pociągnęłam go za rękę i poleciał na podłogę.
-Au.. - zajęczał.
-Wstawaj! - krzyknęłam na niego. - Idziemy do Mechi! - krzyknęłam i poszłam na górę się ogarnąć. Wzięłam z szafy ubrania i poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, zrobiłam makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół, Federico siedział na sofie i czekał.
-Już idziemy? - spytał patrząc na mnie.
-Tak, chodź. - opuściłam dom, Federico za mną, zamykając go.
-Tak właściwie to po co tam idziemy?
-Na śniadanie grupowe, na które nas zaprosiła.
-Ale przecież jest po 11, o tej porze śniadanie?
-Mamy tam być na 12, tak śniadanie.
-Dziwne ten kraj.. czemu nie porozmawiasz ze mną po włosku?
-Bo musisz się uczyć hiszpańskiego.
-Ale Ty też jesteś włoszką, dla Ciebie też będzie dobrze. Kiedy ostatnio byłaś w sowim kraju?
-Yyy.. sześć lat temu.. - odpowiedziałam cicho.
-Ile?
-6 lat. - powiedziałam trochę głośniej.
-O nie! Na święta jedziemy do Mediolanu i nie ma żadnego ale!
-Po co? Ja nie mam tam po co wracać..
-Nie mów tak, oni się martwią, gdy dowiedzieli się że mam z tobą kontakt chcieli do Ciebie lecieć, zobaczyć Cię przynajmniej.
-Nie Fede.. święta spędzę jak zawsze, w domu przed telewizorem.
-Spędzimy je razem. - uśmiechnął się do mnie i objął ramieniem.
Byliśmy już pod domem Mechi, weszliśmy do środka bez pukania, a co tam.
Mechi siedziała na kanapie z Jorge.
-O jesteście! - krzyknęła na nas.
-A gdzie reszta? - spytałam.
-W kuchni, przygotowują wszystko.
-To nie będziemy im przeszkadzać. - odpowiedziałam za mnie i Ruggero. Usiedliśmy obok nich na sofie. Oglądaliśmy jakiś nudny film, nawet nie wiem o czym był, bo jak chciałam zapytać, co chwilę mnie uciszali.
-Mam was dość! - prychnęłam i poszłam do kuchni, akurat wszystko zanosili do jadalni, to dobrze bo jestem strasznie głodna. Usiadłam pierwsza przy stole, po chwili dosiadł się do mnie Jorge.
-Ale jestem głodny! - odezwał się nieco głośniej. Zaczął nakładać sobie wszystkiego po trochu, przyglądałam mu się zdziwiona. Obok mnie usiadł Facu i Alba, czy oni są razem? Musze o to wypytać Mechi, ale chyba nie, przecież zauważyłabym coś wczoraj. Jednak widać że podoba się Facundo.
Cały czas śmialiśmy się, żartowliśmy. Żałuję jeszcze bardziej tego że musiałam wyjechać, straciłam takich cudownych ludzi.. momentalnie łzy popłynęły mi z oczu.
-Wszystko w porządku? - spytał Ruggero cicho.
-Ym tak. - odparłam tylko uśmiechając się do niego.
-Co powiecie na wypad na plażę? - zaproponował Jorge.
-Oooo! - krzyknęli chłopaki. Czyli idziemy na plaże.
Po zjedzeniu śniadania wszyscy rozeszli się do swoich domów aby przygotować się do wyjścia na plażę. Mamy spotkać się pod moim domem za 20 minut. Wleciałam do domu jak torpeda, zaczęła biegać szukać swojego bikini, stroju na przebranie, torby, ręcznika.
Gdy zeszłam na dół, po dość ciężkich zajęciach Rugg czekał już na mnie gotowy.
-Wreszcie. - westchnął.
-Jestem kobietą, potrzebuję czasu. - odwróciłam się na pięcie i wyszłam z domu. Usiadłam na huśtawce obok i czekałam na wszystkich. Gdy Ruggero pojawił się obok, wszyscy akurat przyszli. \\
Pierwsza ważna sprawa, przepraszam że nie było rozdziału, miałam zawalony tydzień i lekkie problemy.
Ale teraz jest ok, nastepny.. hm. Jutro? Mam ochotę pisać to opowiadanie i teraz wypad na plaże i ogólnie mam już w głowię pomysł na jakieś 3 rozdziały. Tylko muszę je gdzieś zapisac, żebym nie zapomniaa.
Jeśli czytasz, skomentuj. ;)